
Jeśli ktoś miał wątpliwości, który naród najbardziej w Europie kocha piłkę nożną, to po czwartkowym meczu na Arenie Lublin pomiędzy Dynamem Kijów i Crystal Palace F.C. już nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości. Takiego najazdu angielskich fanów chyba nikt się nie spodziewał.

Dobre połączenia lotnicze pomiędzy stolicą Wielkiej Brytanii, a Lublinem sprawiło, że na Arenie pojawiło około dwóch tysięcy fanów Crystal Palace. Zresztą w czwartek chyba każdy wiedział, że tego dnia wieczorem w Lublinie odbywa się wyjątkowe wydarzenie. Anglicy byli bowiem bardzo widoczni w centrum miasta, gdzie paradowali w klubowych koszulkach czy szalikach, zwiedzali miasto i stołowali się w lubelskich restauracjach. Na stadionie zresztą także nie było wątpliwości, kto, przynajmniej pod względem kibicowskim, jest tego wieczoru stroną dominującą. Fani z Londynu byli bardzo głośni, świetnie zorganizowani i stworzyli taką atmosferę, że momentami można było zastanawiać się czy przypadkiem nie przenieśliśmy się na Wyspy Brytyjskie. Delegacja fanów Dynama ginęła w huku stworzonym przez fanów Crystal Palace.
Początek meczu jednak rozczarował, bo długo pod obiema bramkami nie działo się nic ciekawego. Przewaga należała do gości z Wysp Brytyjskich, ale na boisku dominował właśnie futbol charakterystyczny dla tego regionu Europy Piłka latała dość wysoko, nie brakowało długich podań czy dośrodkowań w pole karne. Były też momenty niebezpieczne, tak jak ten z 25 min, kiedy na murawę groźnie upadł Taras Mychavko.
Stadion odleciał wreszcie w 31 min, kiedy kolejna centra w pole karne wylądowała na głowie Daniela Munoza. Kolumbijczyk, który w swoim dorobku ma medale Copa America, uderzył w przeciwny róg nie dając szans ukraińskiemu bramkarzowi. W końcówce pierwszej połowy Crystal Palace powinno podwyższyć prowadzenie, ale Borna Sosa z 5 trafił w Ruslana Neschereta. Błysk geniuszu widać było także u Japończyka Daichi Kamady, który w ostatniej akcji pierwszej połowy minął trzech rywali, ale jego strzał trafił już prosto w bramkarza Dynama.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił i nadal to Crystal Palace było stroną dominującą. W 55 min Anglicy nawet trafili do siatki, ale piękne wykończenie akcji przez Eddie Nketiaha nic nie dało, po londyńczyk był na spalonym. Chwilę później reprezentant Anglii zdobył gola już w prawidłowy sposób, a jego strzał poprzedziło piękne założenie siatki rywalowi przez Yeremi Pino.
Do końca spotkania wynik już się nie zmienił. Dynamo mocno odbiegało poziomem od czołowej ekipy Anglii, a kijowianie nie byli w stanie nawet wykorzystać faktu, że w ostatnich minutach meczu mieli liczebną przewagę. W 74 min za dwie błyskawicznie otrzymane żółte kartki z boiska wyleciał bowiem Sosa.
Dynamo Kijów – Crystal Palace F.C. 0:2 (0:1)
Bramki: Munoz (32), Nketiah (57).
Dynamo: Nescheret – Mykhavko (32 Voloshyn), Thiare, Bilovar, Tymchyk 81 Karavaiev), Brazhko, Dubinchak, Shaparenko (80 Blanuta), Yatsyk (66 Pikhalyonok), Yarmolenko (66 Ogundana), Guerrero.
Crystal Palace: Henderson, Guehi, Lacroix, Richards, Sosa, Hughes (51 Lerma), Wharton, Munoz (87 Cardines), Pino (68 Sarr), Kamada (68 Devenny), Mateta (46 Nketiah).
Żółte kartki: Thiare – Hughes, Sosa. Czerwona kartka: Sosa (74 min za dwie żółte). Sędziował: D’Hondt (Belgia). Widzów: 6839.
